Jakkolwiek barbarzyńsko by to nie brzmiało, Beowulf pomieszkuje w klatce. Jest to fantastyczny wynalazek o groźnej nazwie. Bejcioszek ma tam swoją norkę, gdzie zdarza się trafić na szynkę, są tam świetne pluszaki i w dodatku serwują posiłki. No raj na ziemi! Można też się bezpiecznie ukryć przed groźnymi gośćmi. Żeby klatka była przytulniejsza przyjęło się, że się ją czymś przykrywa. Mój perfekcjonizm nie pozwalał długo na to, żeby był to zwykły koc. Niedługo po przybyciu uroczego Przybysza powstał pokrowiec na jego chatkę.
Uznałam, że najbardziej uniwersalnym kolorem będzie szarość. Niedługo mój pokój przejdzie remont (ale najpierw niech Dziecko dorośnie ;), bo mi ściany pozjada), aktualnie klatka stoi w salonie, jeździ z nami też na wakacje, więc musi pasować do różnych wnętrz. Lubię szczegóły i szczególiki, więc osłony na drzwiczki są wykończone ciemnoszarą wypustką, a guziki powlekłam niebieskim materiałem, który jeszcze gdzieś spotkamy w klatce, ale o tym w kolejnym poście ;)
W najbliższym tygodniu mam zamiar trochę poszyć, więc nareszcie na bloga powróci moja ulubiona kategoria :) Szykuje się też nauka haftu, ale sądzę, że efekty nie będą zasługiwać na osobnego posta.
Em
Świetny! Gdy przeczytałam tytuł posta zaczęłam się zastanawiać : jaką klatkę? I nagle przebłysk. Taka klatka... Swoją drogą to słowo ma wiele znaczeń.
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł! <3
OdpowiedzUsuńI am regular visitor, how are you everybody? This article posted at this web site is genuinely good.
OdpowiedzUsuńMój pies ma klatkę sprytnie schowaną w zaprojektowaną specjalnie w tym celu wnękę w regale. Czasem tylko przykrywam ją jeszcze kocem.
OdpowiedzUsuńO tym też słyszałam, super to wygląda moim zdaniem, no i wykorzystanie przestrzeni bardzo zgrabne!
Usuń