O pasującej do wszystkiego nerce, która będzie miała miejsce na telefon (niestety damskie spodnie nie przewidziały wzrostu wielkości telefonów i kieszenie nie są odpowiednio pojemne) marzyłam już od dawna. Nie lubię podczas spaceru z Lavą musieć szukać telefonu w plecaku, wolę móc w każdej chwili sprawdzić, czy "gdzieś jest", albo poczuć, że ktoś dzwoni. Najlepszym rozwiązaniem jest schowanie go w nerce, jednak kiedy wyjmuję go i pokrowiec jest przesiąknięty zapachem chrupek/wilgotny od uślinionej piłki, którą niezbyt mądrze włożyłam zaraz obok, od razu stwierdzam, że pomysł nie był zbyt mądry. Mam jedną nerkę, która jest czarna (a więc pasuje do wszystkiego) i ma oddzielną kieszeń, ale niestety jest za mała na mój obecny telefon, więc przydaje się ona w ogrodzie lub wtedy, kiedy telefon mam w kurtce.
Znalazłam w domu odpowiednie materiały (plecakowy granat i żółty ortalion), zapolowałam na odpowiednie zamki (zależało mi na akcentach kolorystycznych) i zaczęłam szukać odpowiedniego wykroju, bo uznałam, że pora na coś nowego. "Montaż" kieszeni rozplanowałam sama, chciałam, żeby telefon był w niej bezpiecznie ukryty i żeby był dostępny jednym ruchem.
Em
Oddzielna kieszonka jest dobrym rozwiązaniem, zwłaszcza, że sama kiedy chodzę z psem na spacery to wolę nie wkładać telefonu razem z chrupkami.
OdpowiedzUsuń