Przyszła zima, więc na spacerach z Lavą wyglądam jak ludzik Michelin. Od niedawna jest nieco lepiej, do pod kurtkę zakładam cienki polar, ale mimo wszystko zapinanie nerki na kurtce powoduje, że wyglądam jak baleron :D Ale jakoś trzeba dystrybuować Lavie żarełko, więc przyszłam sobie z pomocą (hehe) i uszyłam saszetkę. Mogę ją przypiąć do dowolnej szlufki, więc przyda się też w lecie, kiedy nie będę chciała targać ze sobą całej nerki (hehe, i tak mam zawsze dwie, hehe) na spacer.
Mam ostatnio fazę na odblaskową wypustkę, więc nie mogło jej zabraknąć, do tego malutki akcent kwiatowy i odrobina pomarańczu (tak zwana cnota z musu - zastosowanie na całości cordury uniemożliwiłoby mi zaciskanie). Saszetka z obu stron jest wykonana z cordury podbitej PCV (chyba zwiększa to nieprzemakalność ;) ), więc chrupkotłuszczyk nie ma jak się wydostać na wierzch!
W dodatku okazuje się (w co wierzyłam od zawsze, bo matematykę uwielbiam), że matematyka przydaje się w życiu poza sklepem - musiałam obliczyć obwód koła :D