Tydzień temu poszłam z Lavą na niezobowiązujący spacer dla przyjemności, ale gdy dotarłam na łąkę ruszyłam sprintem do domu (a wierzcie mi, że w nieco przydużych kaloszach pod górkę o nachyleniu... dużym, nie jest to łatwe). Światło było przepiękne, w powietrzu latały jakieś zabawne owady, mlecze zaczęły się zamykać... Słowem - pięknie. Oczywiście większość zdjęć przedstawia Lavę, więc zobaczycie i je, ale dzisiaj pora na kwiatka. Nie jestem specjalistą w dziedzinie fotografii kwiatków, w ogóle nie jestem specjalistą w dziedzinie fotografii, ale nawet regresy mi ostatnio nie przeszkadzają, bo czasami, żeby pójść naprzód, trzeba zrobić kilka kroków w tył.
A już za 6 dni... info w poprzednim poście :D
Em