Tak, tak. Pewnie większość z Was pomyśli sobie, że to jakieś fanaberie z mojej strony - kto ubierałby psa, żeby nie zmoczył się na deszczu?! Ale sytuacja jest taka, że Lava jest już wcale nie taka młoda i wyobraźcie sobie, że przestała lubić deszcz i taplanie się w różnych mokradłach. Woli wylegiwać się jak jaszczurka na słońcu w największe upały, aż zaczynam się o nią martwić. Spacer w deszczu kiedyś był jak każdy inny, może nawet na swój sposób ciekawszy, z Lavy strony wyglądało to mniej więcej tak: "OK, idziemy na dwór? Pewnie chcesz porzucać piłeczkę! Na pewno o tym marzysz! Ja to wiem, ja to widzę! No CHOOOOOOODŹ!". Teraz raczej podkula ogon i kładzie uszy po sobie, a wszystkie potrzeby załatwia bez marudzenia, byle szybciej wrócić do ciepłego i suchego domu. Że tak powiem taki lajf.
Na domiar złego dzisiaj się okazało, że ma zwyrodnienie w jednej łapce, a jest już trochę zbyt dojrzała (słowo "stara" jest zbyt konkretne moim zdaniem, i wcale nie takie ładne), żeby ją operować :( W związku z tym Krówka będzie prawdopodobnie poddana terapii IRAP, której działanie właśnie próbuję zrozumieć :D Jej efekt jest jak dla mnie bardzo dobry - o ile zwyrodnienie się nieodzwyradnia, to Pies nie czuje bólu, bo coś tam coś tam (to właśnie próbuję zrozumieć). Myślę, że dla takiej poważnej Suczi mały czarny płaszcz przeciwdeszczowy jest wręcz wskazany! W dodatku ma kapturek, więc karku nam nie przewieje chyba popadam w samozachwyt...
Z kapturem
I bez :) To to żółte coś!
Em