Dawno, dawno temu (tak konkretnie w zeszłym tygodniu), kiedy w Polsce jeszcze panowało niemiłosierne upały i pobiliśmy rekord wysokości temperatury (ach, kiedy to było...) wybrałam się z Marysią (nie obraź się, musiałam) do Hani, aby spełnić Nasze marzenia o zdjęciach z koniem o wchodzie słońca. W dniu poprzedzającym sesję wybrałyśmy się na zwiady, oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie zabrała pod pachę aparatu. I zabrałam, bo przecież trzeba być sobą :) Akurat w okolicy odbywały się zawody balonowe, że tak powiem, i w powietrzu wisiały te ogromne "bańki". Cudownie prezentowały się nad polami w barwach zachodzącego słońca.
Zdjęć sesyjnych niestety świat internetów nie ujrzy, bo.... tak :D Ale musicie mi po prostu uwierzyć, że wyszły przepiękne i te, na których jestem ja już zdobią ścianę.
Zdjęcia dzielę na kilka postów, bo chyba wszyscy by oszaleli, gdyby znalazły się w jednym :P