Klasycznie już psi, bo wszyscy wiedzą, że po jednym starciu z sukienką zrezygnowałam z prób szycia czegokolwiek do odziewania na ludzi :) Wiadomym jest też, że Lava jest Panienką w sile wieku (toćto już od dwóch tygodni ma lat 9), więc i jakiś przyjemny kubrak zimowy by się przydał. Damom przecież nie przystoi zakładać wielu warstw, lepsza jedna, a porządna. Do takiego wniosku doszłam tydzień temu po spacerze, na który zdecydowałam się zabrać tylko derkę polarową. Lavcia niestety zaniemogła krótko po powrocie do domu, więc mimo wielu uciech z minionego dnia mnie nurtowało zastanowienie, co zrobić, aby biedulce ulżyć. W dwóch derkach (tj. pod spód polar, a na wierzch ortalion, bo wszyscy wiedzą, że sam ortalion raczej powoduje wzmożone zimno) wygląda jak sierotka i jest to niepraktyczne, bo wszystko się przesuwa, a w dodatku jestem w domu jedyną osobą, która rozumie wszystkie zapięcia.
Jako że rok temu zakochałam się w handmade'owych płaszczykach na harty uznałam, że czemu nie uszyć by takiego Lavie. Siadłam więc i przez 8h szyłam dwuwarstwową derkę z kołnierzem. Ku mojemu zadowoleniu wyszła bardzo ładnie, nawet incydenty z zapętleniem przy wywijaniu oraz naciągnięciem polaru nie były w stanie zepsuć mi humoru.
Tak oto powstała nowa derka dla Lavy. W planie były też cztery buty, ale uznałam, że skłonię się raczej ku jednemu - na niegdyś złamaną "prawą tylną", która nie jest fanką zimna i zaczyna stepować. Niestety dziś rano podczas kończenia buta uznałam, że nie jestem w stanie go zrozumieć i powstał kolejny ochraniacz, tym razem jednak "tylny" i nieprzemakalnie ocieplający.
Oddaję więc Wam do oceny moje dzieło. Tak, dzieło. Jestem nim absolutnie zachwycona, wzorem były przecie tylko zdjęcia. Zdjęcia na hartach.