Ci, którzy czytają funpage'a wiedzą, że Lava przeszła poważną operację, która uratowała Jej życie.
Ci, którzy posiadają zwierzęta lub zwyczajnie są empatyczni wiedzą, że jest to bardzo trudne.
Ci, których zwierzęta przechodziły jakiś zabieg wiedzą, że są potem one gdzieś wygolone.
Tak jest z Lavą - pół brzuszka jest teraz łyse. Była też łapka po kroplówce, ale już prawie odrosła, więc nie marznie na dworze, kiedy rano pojawia się śnieg. Inaczej jest z brzuszkiem, który nadal pozostaje łysy i gładki. Kiedy jeszcze przed operacją (która była bardzo niezapowiedziana) szyłam derkę, jej jedyną funkcją miało być osłanianie przed błotem, którego jest u mnie pod domem dostatek i, ewentualnie przy większych mrozach, ogrzewać. Wersja próbna, która służy teraz jako szlafrok (o tym w następnym poście) jest kremowo(dokładnie tak jak Lava)-granatowa - dlatego jest szlafrokiem. Spacerowo-dworowa jest bardzo ładna - brązowa z błękitnym pasem pod brzuchem (nieco nieprzemyślane, bo po pierwszym dłuższym spacerku pooperacyjnym wrócił brązowy) i zapięciem z przodu. Lava wygląda w niej jak koń rycerza, ale mi to odpowiada. Dodatkowo brązowe (i w przyszłości również błękitne) ochraniacze na łapki, w razie ogromniastych mrozów, podczas których psica skacze jak baletnica, wyglądają przeuroczo :)
Podczas robienia zdjęć zewnętrznych derka była brudna pospacerowo, ale dzisiaj ją uprałam, więc są i takie "czyste". A nawiązując do tytułu posta - tak właśnie. Do Lavy przyczepił się rzep, którego niewiele myśląc chwyciłam ręką w rękawiczce i przez kolejne pięć minut przekładałam z ręki do ręki, aby wyrwały się z niego wszystkie kolce...
Pozdrawiamy,
Em i Lava