środa, 10 grudnia 2014

Pluszowe drugie ja Lavy

W dniu, w którym Lava otarła się o śmierć byłam w hurtowni (gdy wracałam wszystko się zaczęło...). Kupiłam wtedy śliczny, kawozmleczny sztruks. Od razu po zostawieniu Lavy w szpitalu zaczęłam ją szyć, żeby mieć do czego się w nocy przytulić, co pogłaskać. W niedzielę wieczorem piesek był gotowy - najwięcej czasu zajęło mi wyszycie noska :) Ma on jakieś trzy-cztery warstwy!
Powstało też drugie drugie pluszowe ja Lavy. Ono już jedzie do Warszawy :*




Pozdrawiam,
Em

5 komentarzy:

  1. No trochę (niedopowiedzenie grube jak prążki na sztruksie, ale nie na tym) ten post jest wzruszający. Chwycił mnie za gardło tak mocno, że oczami wycisnął mi emocje. Amerykanie w takich sytuacjach mówią "thanks for sharing", ja powiem po prostu "bardzo dziękuję".

    OdpowiedzUsuń
  2. A, i jeszcze chcę dodać, że Pluszowe Ja Lavy jest piękne i, w rzeczy samej, do przytulania stworzone;-) Jak i Modelka!

    OdpowiedzUsuń
  3. Piesek jest ogromnie sympatyczzny, a jego historia piękna...

    OdpowiedzUsuń