Kiedyś zauważyłam taki twór, ale jako, że nie jestem zbyt gorliwym słuchaczem muzyki nie uznałam, żeby był mi jakoś specjalnie potrzebny.
Ale teraz, kiedy spacery z Lavą odbywają się "babciowym" tempem czasami potrzebuję sobie jakoś urozmaicić te 2km, więc przydają się i słuchawki. A jak wszystkim wiadomo największą ich zmorą jest nie co innego, jak właśnie plątanie. Prostym rozwiązaniem jest antyzaplątywacz, którym może zostać nawet kawałek sznurka, ale ja i moja potrzeba idealizmu powiedziałyśmy, że przecież musi pasować do pokrowca na telefon i wizytownika. Tak oto dopełnił się komplet.
Wioooosna!
Em