piątek, 10 stycznia 2014

Ktoś ma dzisiaj urodzinki!

A kto? Lava! Mój model kochany! 7 latek dziś jej stuknęło. Już 6 lat i 10 miesięcy razem (zakupiliśmy ją z hodowli w nocy z 3 na 4 marca, historię zaraz przedstawię, bo naprawdę warto)!
Jako, że taka duża sumka już, dostała coś innego niż zawsze... co roku była jakaś piłeczka czy coś w ten deseń... Dzisiaj dostała torcik! Z chrupek, ryżu, marchewki, kabanosów, oliwy i jogurtu naturalnego! Jak smakowało... nigdy się jeszcze tak nie delektowała!!!
Niestety po przygotowaniu musiałyśmy czekać, aż cała rodzina będzie w domu. Miska poszła do prysznica, żeby było bezpieczniej :)
A jak to było z tym kupowaniem... zawsze chciałam mieć jakieś zwierzę... tylko nie wiadomo jakie! Rybki to nie do końca to. Nie pójdziesz z nimi na spacer, nie pogłaszczesz. Chomiki itp. też nie... da się pogłaskać ale do innej interakcji raczej nie dojdzie ;/ Padło na psa! Jaka rasa? Oczywiście, że labrador! Kremowa suczka z ciemniejszymi uszkami! Dużo czytaliśmy o rasie i zaczęliśmy z rodziną i znajomymi szukać hodowli, która akurat "coś ma". Po długim szukaniu znaleźliśmy hodowlę retrieverów - tollery i laby, nazywała się "pod Jabłonią". Leży pod Żywcem, więc trochę daleko od nas ale co tam! Po zadzwonieniu okazało się, że zostały jeszcze 2 suczki. Po jedną z nich następnego dnia mieli przyjechać jacyś ludzie z Warszawy. Postanowiliśmy jechać! Jako, że byli z nami Przyjaciele, którzy do Żywca mają bliżej niż my (ale byli u nas :D) zadecydowaliśmy, że Oni jadą po pieska, a my do Nich, szykować dom. Żeby było ciekawiej zepsuła nam się żarówka w samochodzie i niełatwo było ją wymienić. Dojechaliśmy do domu i zaczęliśmy szykować pokój - podwójna warstwa gazet, miseczka, pudełko "na pierwszą noc" i kocyk. Dostaliśmy SMSa ze zdjęciem piesków - jeden grubszy i bardziej "żywy" (jeśli można to zauważyć na zdjęciu z telefonu...) i jeden taki jakiś niemrawy. Zdecydowaliśmy się na tego "puszystego". Imię było już wybrane przez nas - Lava, jednak piesek rodowodowo został nazwany Zaza pod Jabłonią. Procesja przyjechała ok. 12 w nocy. Szczeniaczek, wyprawka - karma, kubeczek i książeczka zdrowia. Całą noc "skarżyła" się na wszystko... gryzła pudełko... więc na tę JEDNĄ JEDYNĄ noc dostała "bilet wstępu" do łóżka. Następnego dnia pojechaliśmy do domu... i tak oto zaczęła się nasza wspólna przygoda. Przez te 7 lat mieliśmy dużo przygód. Złamała łapkę, zatruła się szczepionką przeciwko wściekliźnie dla lisów... dużo tego! Ale kochana jest jak nie wiem co!Teraz brzuch ma 77 cm zaraz za łapkami xD Zawsze chciała dużo zjeść to ma za swoje :)

Pozdrawiamy,
Em i Lava

3 komentarze:

  1. *-* 100 lat Lavunia! <3
    szczerze to nie wiedziałam, że psy jedzą marchewki xD
    a Żywiec to niedaleko mnie B| (czyt. Pół godziny drogi xD)
    to wszystkiego najlepszego dla Lavy ;)

    ~Rejvuś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przekażę życzenia :D
      Lava nie wiedziała, że ich nie jedzą xD Tak właściwie to Ona je wszystko... tylko herbatką gardzi i sałatą bez sosu/oliwy oraz nieprzysmażoną cebulą. Tak to wchłania i nie patrzy co :)

      Usuń
  2. pysznie ten torcik wygląda :-))

    OdpowiedzUsuń